czwartek, 16 kwietnia 2015

Siedem pytań do pisarza. Edyta Świętek. Wywiad. Wyniki.



Oddaję głos Samej Autorce:


Na początku chciałabym podziękować Annie Grzyb za zorganizowanie tej ciekawej zabawy oraz wszystkim uczestniczkom za udział. Wasze pytania okazały się tak intrygujące i pomysłowe, że trudno było wybrać spośród nich tylko siedem.
Oto mój wybór:
·         Iwona Pietrucha  (wygrywa)
Pani Edyto:) Nasuwa mi się pytanie o... rozbieżność między wykształceniem a pasją?:) Czy ścisły umysł nie przeszkadza humanistce w pisaniu książek?:)
Całe życie tkwiłam w błędnym przekonaniu, że jestem typową humanistką. Pisałam dobre wypracowania z języka polskiego, angażowałam się w drobne formy działalności artystycznej - głównie aktorskiej (na poziomie amatorskim). Niemalże od momentu, gdy nauczyłam się czytać, miałam ciągoty literackie. Nauki ścisłe traktowałam jak zło konieczne, nawet maturę zdawałam z historii, a nie z matematyki. Wybór liceum ekonomicznego wydawał mi się nie do końca "trafiony", mimo to zdecydowałam się na kontynuowanie nauki na studiach o zbliżonym profilu. I tutaj właśnie doznałam olśnienia: pierzchły wcześniejsze problemy z matematyką , a na liście moich ulubionych przedmiotów znalazły się: statystyka matematyczna, rachunkowość i inne studenckie "zmory". Nie mogę więc powiedzieć o sobie w sposób jednoznaczny, że mam umysł ścisły lub humanistyczny.
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że jest to sztuczny problem. Niepowodzenia lub brak systematyczności w jakiejś dziedzinie mogą sprawić, że ktoś zniechęci się do tego kierunku w nauce, a później przekonanie o tym zostaje po prostu ugruntowane. Przy odrobinie wysiłku i dobrej woli można przełamać wewnętrzną barierę, która blokuje potencjał umysłu. To oczywiste, że nie wszyscy mamy predyspozycje, aby dokonać czegoś na miarę Alberta Einsteina czy Stanisława Reymonta. Niemniej jednak warto podejmować próby i wysiłki.
Śmiało stwierdzam, że pisanie powieści i moje wykształcenie doskonale się uzupełniają. Praca zawodowa pozwala na gimnastykowanie szarych komórek odpowiedzialnych za wiedzę i myślenie ścisłe, pisanie wyzwala kreatywność humanistyczną, która również przydaje się w biurze. Ścisłe podejście do literatury pomaga w takich kwestiach jak: sporządzenie planu, zrobienie mapy myśli, równomierne zaplanowanie napięcia w tekście. Ułatwia mi również narzucenie sobie dyscypliny pracy, więc nie wpadam w panikę, gdy jestem zobligowana jakimś konkretnym terminem, np. wykonania rewizji autorskiej tekstu.

·         izabela81
"Miłość przychodzi niespodziewanie: po prostu pewnego dnia spoglądasz komuś w oczy i już wiesz, że twój świat przewrócił się do góry nogami. Zrobisz dla niego wszystko, przezwyciężysz każdą trudność, przeczekasz..." Czy wierzy Pani w taką miłość, a może właśnie taką Pani na swojej drodze spotkała?

Pozdrawiam serdecznie i wiosennie :)
Mam to niesamowite szczęście, że największa miłość mojego życia zaczęła się od pierwszego spojrzenia w oczy. Teraz jestem mężatką z osiemnastoletnim stażem i nie żałuję ani jednego wspólnie przeżytego dnia. Razem przezwyciężyliśmy wiele trudności typowych dla ludzi z mojego pokolenia.  Czasami myślę, że obecnie trudniej jest o to, aby wytrwać razem do przysłowiowej "grobowej deski", niż aby przezwyciężać przeciwności losu, które pojawiają się na początku znajomości.
Mimo to wierzę zarówno w miłość od pierwszego spojrzenia, jak i również taką, która przychodzi z czasem i rodzi się powoli.
·         Anonimowy (Marek) 
Czy Pani zdaniem prawdziwa miłość zdarza się tylko raz? A może, jeżeli jesteśmy szczęściarzami, dana nam jest kilka razy, trzeba tylko umieć ją dostrzec?

Marek 
Myślę, że prawdziwa miłość może przydarzyć się parę razy w życiu, lecz uważam, że jest to realne tylko w szczególnych przypadkach. Jeżeli kobieta i mężczyzna kochają się szczerze i bezgranicznie, to nie dostrzegają pokus, których nie brakuje wokół, a zatem nie ma mowy o nagłym odkochaniu się i zakochaniu w kimś innym – jeśli do tego dochodzi, to oznacza, że związek, który się rozpadł był oparty na fascynacji. Dla mnie definicją miłości nie jest bezgraniczne podporządkowanie się drugiej osobie lub zdominowanie partnera, lecz wzajemny szacunek i kompromis. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość nie ma miejsca na zaborczą zazdrość, narzucanie własnego punktu widzenia czy wręcz rękoczyny. Czy może mówić o miłości kobieta, która tkwi przy bijącym ją mężu alkoholiku? Moim zdaniem miłość często bywa mylona z pożądaniem lub fascynacją. Tam, gdzie jest miłość, jest również przyjaźń, zrozumienie oraz zaufanie. 
Skąd więc miłość druga, trzecia lub kolejna?
W życiu, jak to w życiu – bywa tak, że ukochana osoba umiera lub odchodzi, łamiąc serce partnerowi. Czasami związek z drugą osobą staje się destrukcyjny, gdyż jedna osoba kocha a druga nie, więc ludzie rozstają się, chociaż wcześniej deklarowali uczucia. Wierzę, że w takich sytuacjach, gdy ból po utracie ukochanej osoby przeminie i serce zostanie wyleczone, możliwe jest, aby zakochać się ponownie. Człowiek jest stworzeniem stadnym – większość z nas potrzebuje bliskości.
Jedna z moich przyjaciółek - singielka - wciąż poszukuje życiowego partnera. Kilkakrotnie była zakochana, później związek okazywał się pomyłką, a ona po okresie dochodzenia do siebie podejmowała kolejne próby. Wiem, że kochała każdego z tych mężczyzn i nie były to błahe, przelotne miłostki, lecz po prostu brak kompatybilności z ukochanym. Za każdym razem trzymam za nią kciuki i wierzę, że w końcu trafi na kogoś, kogo pokocha na całe życie.



·         Anonimowy
Powieść "Bańki mydlane" opowiada o dziewczynie chorej na raka. Jak zachowałaby się Pani, gdyby dowiedziała się, że jest chora właśnie na raka? Uważa Pani, że życie takiej osoby może być równie piękne, jak życie osoby zdrowej?

Pozdrawiam serdecznie

sensei-bud@o2.pl
Trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie jak zachowałabym się, gdyby zdiagnozowano u mnie nowotwór. To przekracza możliwości mojej wyobraźni i wątpię, czy możliwe jest zaplanowanie reakcji na taką wieść. Oczywiście pisząc "Bańki mydlane" starałam się wejść w psychikę Michaliny i mocno z nią utożsamić, lecz na ile mi się to udało - ocenę pozostawiam Czytelnikom. Gdyby choroba była terminalna prawdopodobnie porzuciłabym większość zobowiązań na korzyść spędzenia reszty czasu z najbliższymi osobami.
Życie ciężko chorej osoby jest zazwyczaj utrudnione wieloma ograniczeniami, lecz jeśli człowiek ma piękną duszę, to w każdej sytuacji stara się dać coś z siebie innym - choćby nawet było to tylko dobre słowo. Ludzie chorzy są na ogół obdarzeni niesamowitą empatią, a to w moim odczuciu jest o wiele większą wartością niż ładna prezencja, sukces zawodowy czy podróże do egzotycznych miejsc.
·         Anonimowy
Pani książki leżą w księgarniach obok pozycji innych współczesnych autorek /głównie kobiet /, czy sięga Pani po książki "konkurencji " ? Jeśli tak , to którą autorkę ceni Pani najbardziej? Za jaką książkę? A jeśli nie, to dlaczego ?
Beata B.
1beniabadera@wp.pl
Cenię wiele polskich, współczesnych autorek. Ponieważ mam bardzo mało czasu na czytanie - sięgam przede wszystkim po książki rodzimych powieściopisarzy. Na przestrzeni wieków zasadniczym problemem Polaków było: "Cudze chwalicie, swego nie znacie" (S. Jachowicz). Stąd też uważam, że pierwsze miejsce zawsze należy się temu, co powstaje u nas w kraju.
Czytuję zarówno literaturę typowo męską, gdzie dużo się dzieje i jest mnóstwo, niekoniecznie pozytywnych, emocji, jak i literaturę kobiecą. Trudno byłoby mi wskazać jedną - ulubioną polską autorkę, gdyż jestem otwarta na różnorodność. Lubię, gdy bohaterowie powieści są mocno zarysowani i niejednoznaczni. Irytują mnie natomiast  książki o pozbawionych skaz pannach idealnych lub wiecznych męczennicach, którym wciąż wiatr wieje w oczy, a one uginają się pod nim niczym źdźbła trawy. Zdecydowanie wolę, gdy bohater powieści popełnia jakieś drobne grzeszki, a później stara się je naprawić, niż gdy niczym mityczny Atlas dźwiga na ramionach cały świat i jest lekiem na wszelkie problemy. W prawdziwym świecie rzadko spotyka się pozbawione skazy anioły, od których, niestety, roi się w książkach. W literaturze nie lubię superbohaterów - cenię prawdziwych ludzi ze wszystkimi wadami i słabościami, które w nich tkwią.
W ubiegłym roku zafascynowała mnie powieść Ałbeny Grabowskiej pt. "Coraz mniej olśnień" - przede wszystkim z uwagi na brak cukierkowatości. Jedna z bohaterek, Marlena, była tak charakterną dziewczyną, że z miejsca zapałałam do niej sympatią, mimo że jej zachowania były niekiedy nader kontrowersyjne. Chociaż przeczytałam niemalże wszystko, co wyszło spod pióra Ałbeny, ta książka spodobała mi się najbardziej.
Ostatnimi czasy bardzo przypadła mi do gustu twórczość Joanny Bator ("Piaskowa Góra", "Chmurdalia"). Spodobał mi się zarówno niebanalny sposób prowadzenia narracji i hm... dialogu, jak i niebywała przeplatanka ludzkich losów.
Kolejną autorką, którą darzę szczególną sympatią, jest Basia Sęk, autorka "Miłości na szkle". Póki co jest to jedyna powieść Basi, którą miałam okazję przeczytać, lecz wierzę, że niebawem zapoznam się z debiutem mojej młodszej koleżanki. Dla niej mam ogromne uznanie przede wszystkim za niezwykle plastyczny obraz mężczyzny zmagającego się z problemem płodności – jest to subtelny, lecz bardzo konsekwentny obraz metamorfozy, jaką przeszedł Wojtek.
Pozwolę sobie nie odpowiedzieć na ostatnią część pytania, gdyż uważam, że nie należy nikomu narzucać negatywnego postrzegania książki lub autora. Gusta czytelnicze są tak różnorodne, że to, co mnie się nie podoba lub wzbudza mój niesmak, dla kogoś innego może być literackim rarytasem najwyższych lotów.

·         Edyta Chmura
Witam, Pani Edyto :)
Napisała Pani na swoim blogu, że otrzymuje propozycje opisania czyjejś historii, ale je odrzuca. Nie było żadnej historii, która by Panią skusiła, zainspirowała, podsunęła jakiś temat? Dlaczego w zasadzie ludzie kierują do Pani takie "oferty"? Na co liczą? Nie sądziłam nawet, że pisarze mają taki problem "propozycji nie do odrzucenia" :O

Pozdrawiam serdecznie!
edyta.cha@wp.pl
Do niedawna dość często otrzymywałam od znajomych lub nieznajomych propozycję, aby opisać jakieś wielkie przełomowe zdarzenie z życia tejże osoby. Czasami chodziło wręcz o pisanie czyjejś biografii. Ludzie często opowiadają mi różne historie (no dobra: niektórzy powtarzają je wielokrotnie, bo a nuż się skuszę i opiszę J ) właśnie po to, aby mnie zainspirować. Często jest to okraszone słowami: "No, coś ty? Mnie odmówisz? Nie bądź taka!" albo "Zobaczysz, to będzie bestseller" (tutaj radzę delikwentom zajrzeć do słownika i uważnie przeanalizować definicję tego bardzo wyświechtanego pojęcia), na co ja zawsze odpowiadam: "Nie, nie opiszę twojej historii. A dlaczego? Bo twój sposób postrzegania tego co przeżyłaś/przeżyłeś może być zupełnie inny niż mój. Pisanie o tym byłoby nieetyczne, mogłabym cię niechcąco urazić albo wypaczyć obraz, który chcesz ujrzeć na karkach książki."
Każdy z nas ma w swoim życiu bardzo fascynujące chwile: moment zakochania się, jakiś wielki sukces, wspaniała przyjaźń, narodziny dziecka... Trzeba jednak pamiętać o tym, że te historie ważne są przede wszystkim dla osób, które ich doświadczają. Bardzo łatwo jest przeinaczyć jakieś fakty i ułożyć słowa w nieodpowiedni kontekst. Stąd też o wiele prościej przychodzi pisanie o sprawach dyktowanych przez wyobraźnię. Dzięki temu nie urażę niczyich uczuć lub wręcz wybujałego ego. Zawsze powtarzam, że piszę o tym, co mi w duszy zagra i niech tak pozostanie.
Przyznaję , że sporadycznie wykorzystuję w powieściach jakieś inspirujące drobiazgi z życia, lecz dbam o to, aby były niemożliwe do zidentyfikowania w realnym świecie. Zdecydowanie najlepiej czerpać pomysły z przelotnego spojrzenia na zupełnie nieznajome osoby, niż „na żywca” opisywać ludzi, którzy znajdują się w moim otoczeniu.
·         Oblicza Rozy
"Żegnaj - ktokolwiek wymyślił to słowo, powinien smażyć się w piekle." - takie słowa można przeczytać w "Utracie". Za powstanie jakiego słowa otworzyłaby Pani bramy raju?

Pozdrawiam :)
obliczarozy@wp.pl
Dla mnie słowem otwierającym bramy raju jest EMPATIA, bowiem ten wyraz zawiera najwięcej pozytywnych wibracji. Pominąwszy słownikową definicję, empatię rozumiem nie tylko jako współodczuwanie. Dla mnie jest to także niesienie pomocy potrzebującym, utożsamianie się z takimi osobami (skąd mam wiedzieć, czy i kiedy będę potrzebowała czyjegoś życzliwego słowa lub gestu?). W tym samym rzędzie stawiam także niewyrządzanie krzywdy innym - myślą, mową, uczynkiem bądź zaniedbaniem.

Tak, zdecydowanie ten, kto wypowiedział i zastosował to słowo, zasłużył, aby otworzyć mu bramy raju.

4 komentarze:

  1. Kolejny bardzo ciekawy wywiad utworzył się z tych naszych pytań:) Gratuluję wygranej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale numer:) Dziękuję, Aniu, i Tobie za możliwość uczestnictwa w fajnym konkursie i Pani Edycie za wybór i książkę:) Nie potrafię wyrazić słowami jak się cieszę:) Fruwam:):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie pytania i ciekawe odpowiedzi. Gratuluję zwyciężczyni! :)

    OdpowiedzUsuń