poniedziałek, 25 stycznia 2016

Na imię jej Rose Christine Breen



"Na imię jej Rose" to książka niezwykła. Wydana w serii Leniwa niedziela zdaje się być opowieścią lekką, łatwą i przyjemną. Klimatyczna okładka również sugeruje, że czytelnika czeka lektura ciepła i wzruszająca. Moje oczekiwania względem niej sprawdziły się w stu procentach. O czym jest ta historia?

Iris próbuje poradzić sobie po śmierci męża, choć nie dotrzymała jak dotąd złożonej mu obietnicy. Czy powinna odnaleźć biologiczną matkę tytułowej Rose, którą wraz z mężem adoptowała przed wieloma laty? Gdyby nie rozmowa z lekarką i niepewność, jaka jej towarzyszy po otrzymanej od niej informacji być może prawda nigdy nie wyszłaby na jaw... Kobieta decyduje się jednak opuścić wiejski dom na zachodzie Irlandii, by wyruszyć jedynym tropem, jaki ma. Trafia do Bostonu, czy odnajdzie tam rodzicielkę dziewczyny? Z jakiego powodu matka zostawiła Rose? Co się z nią stało? Kim jest jej ojciec?

Adoptowana dziewczyna również ma wiele problemów. Nie potrafi sobie z nimi poradzić, zaczyna zastanawiać się nad rzuceniem studiów, choć tak kocha muzykę.

Czy tajemnica z przeszłości wyjdzie na jaw? Jak potoczą się losy Iris i Rose?

Ciekawie poprowadzona fabuła, trudne wybory i wyraziste postaci w debiutanckiej powieści Christine Breen przekonały mnie do tej historii. Iris, podobnie jak autorka książki zajmuje się ogrodnictwem, dlatego tak pięknie opisała na przykład czerwone maki. Jej porównania działają na wyobraźnię czytelnika, szczególnie teraz, gdy za oknem zima.

"Maki eksplodują niczym korki z butelek szampana, a widok ich jedwabiście czerwonych wnętrz zapiera ogrodnikowi dech w piersiach. Na twoich oczach w godzinę pąki rozwijają się w duże kielichy i tak dotrwają aż do rana." [1]

Całość ujmująca, zaskakująca i dająca nadzieję. Emocjonująca. Pokazuje nam ogrom matczynej miłości, siłę tego uczucia i wewnętrzną walkę, jaką niejednokrotnie trzeba stoczyć z samym sobą. Polecam.


[1] Christine Breen "Na imię jej Rose", Wydawnictwo Świat Książki 2016, s. 17

2 komentarze: